a ALEXANDER von HUMBOLDT II

ALEXANDER VON HUMBOLDT II

a

23 września 2011 roku miała miejsce symboliczna zmiana warty. Na emeryturę przechodził Alexander von Humboldt, a jego miejsce zajmował nowy, większy bark z numerem 2 w nazwie. Obie jednostki pod żaglami wymieniły saluty na redzie Bremerhaven. Kończyła się pewna epoka. Umarł król, niech żyje król!

Dzięki nietypowej, zielonej barwie kadłuba i żagli, Alexander von Humboldt zyskał miano jednego z najbardziej rozpoznawalnych żaglowców świata. Gdziekolwiek się pojawił, zdobywał serca i na długo wbijał się w pamięć zwiedzających. Tajemnica jego zielonych żagli? Tę kiedyś zdradził nam inżynier Zygmunt Choreń, który w drugiej połowie lat 80. zaprojektował przebudowę starego latarniowca z 1906 roku na bark. – Byłem na spotkaniu, na którym zielone żagle zaproponował przedstawiciel browaru Beck’s.

Czytaj więcej

23 września 2011 roku miała miejsce symboliczna zmiana warty. Na emeryturę przechodził Alexander von Humboldt, a jego miejsce zajmował nowy, większy bark z numerem 2 w nazwie. Obie jednostki pod żaglami wymieniły saluty na redzie Bremerhaven. Kończyła się pewna epoka. Umarł król, niech żyje król!

Dzięki nietypowej, zielonej barwie kadłuba i żagli, Alexander von Humboldt zyskał miano jednego z najbardziej rozpoznawalnych żaglowców świata. Gdziekolwiek się pojawił, zdobywał serca i na długo wbijał się w pamięć zwiedzających. Tajemnica jego zielonych żagli? Tę kiedyś zdradził nam inżynier Zygmunt Choreń, który w drugiej połowie lat 80. zaprojektował przebudowę starego latarniowca z 1906 roku na bark. – Byłem na spotkaniu, na którym zielone żagle zaproponował przedstawiciel browaru Beck’s. Podniósł się krzyk: „Jak to? Zielone żagle? Nigdy w życiu! Muszą być białe”. Miesiąc później odbyło się kolejne zebranie. Pan z Beck’sa poprosił wszystkich do okna i mówi: „Widzicie tę ciężarówkę? Pełna jest zielonego płótna. Jeśli stać was, by wyrzucić na śmietnik 50 tysięcy marek, to proszę bardzo”. Ten argument chyba zadziałał. Zielone żagle uszyto, ale miały być stawiane tylko czasami – za specjalną opłatą. Ostatecznie się spodobały i zostały na stałe – wspomina gdański „ojciec żaglowców”.

Od wejścia do służby w 1988 roku, Alex, jak był pieszczotliwie nazywany, wielokrotnie brał udział w regatach i zlotach żaglowców, także w Polsce. Na jego pokładzie młodzież z całego świata poznawała tajniki żeglarstwa, ale też uczyła się życia wspólnie stawiając czoła żywiołom. Z czasem pragmatyczni Niemcy uznali, że 62,5-metrowy statek jest za mały i zbyt kosztowny w utrzymaniu. Powstał więc pomysł zbudowania nowego, nieco większego barku, a punktem wyjścia do projektu były plany wybudowanej w Niemczech w 1953 roku indonezyjskiej barkentyny KRI Dewaruci. Środki na budowę armator – stowarzyszenie Deutsche Stiftung Sail Training (DSST) – gromadził kilka lat. Ostatecznie potrzebnych było 15 milionów euro. Statek powstał w stoczni w Bremerhaven i był pierwszym od pół wieku żaglowcem zbudowanym w Niemczech – po replice Gorch Focka z 1958 roku. Ma 65 metrów długości całkowitej, również zielony kadłub, ale w dniu zmiany warty na masztach prezentował komplet białych żagli. Presja żeglarskiej braci była jednak zbyt silna – w 2015 roku w górę po raz pierwszy powędrowały 24 zielone żagle, które drugi Alex nosi do dziś. Ich łączna powierzchnia to 1360 metrów kwadratowych. Warto dodać, że uszyła je polska firma Bryt Sails.

Armator podkreśla, że statek jest zielony nie tylko w znaczeniu dosłownym. – Kładziemy szczególny nacisk na ochronę przyrody. Oczywiście niczego nie wyrzucamy za burtę, mamy specjalny sprzęt do oczyszczania ścieków, a jednostka spełnia najwyższe normy związane z ochroną środowiska – tłumaczy Jens Middendorf z DSST.

Sezon letni statek spędza w Europie, biorąc udział w regatach i imprezach żeglarskich. Na zimę z reguły zabiera niemiecką młodzież na cieplejsze wody – Karaiby lub Morze Śródziemne. W latach 2019 i 2020, gdy w remoncie znajdował się Gorch Fock, pod zielonymi żaglami praktykowali kadeci Deutsche Marine. Załoga Alexandra von Humboldta II składa się z 79 osób. Do dyspozycji mają 26 kabin 2-, 3- i 4-osobowych.

A co dzieje się teraz ze staruszkiem? Przez kilka lat rezydował w ciepłych krajach – na Bahamach i Wyspach Kanaryjskich – jako wycieczkowiec i hotel. Ostatecznie wrócił do Niemiec – do „rodzinnej” Bremy. Dziś jako hotel i restauracja na stałe cumuje na rzece Wezerze przy popularnej promenadzie Schlachte. Jego pokład i sale można wynajmować na organizację bankietów albo firmowych imprez.

a

65 m

bark

2011

Bremerhaven