Pierwotnie jednostka nie miała nic wspólnego z żeglarstwem. Powstała na zamówienie Polskiego Ratownictwa Okrętowego jako kuter pomocniczy.
Po II wojnie światowej krajobraz polskiego wybrzeża, a zwłaszcza Zatoki Gdańskiej i Puckiej, usiany był wrakami statków i okrętów. Niektóre zatonęły w walce, inne – jak ogromny pancernik Gneisenau – zostały zatopione przez wycofujących się Niemców z premedytacją, np. by zablokować podejście do gdyńskiego portu. Usuwanie powojennych artefaktów trwało wiele lat i wymagało wielkich nakładów sił i środków. Wykonanie tych prac nie byłoby możliwe bez nurków. To właśnie dla nich powstał pomocniczy kuter holowniczo-nurkowy Pucka Bryza, który wybudowano w 1952 roku w Rybackiej Bazie Remontowej w Pucku. Statek miał drewniany kadłub o długości 18,44 metra, a sylwetkę jednostki dominowała dość wysoka nadbudówka znajdująca się na śródokręciu. Bryza, bo pod taką – skróconą – nazwą kuter ostatecznie wszedł do służby, mogła rozwinąć prędkość 9 węzłów i zabrać w rejs 6 osób. Jej portem macierzystym była Gdynia, w której siedzibę ma ówczesny armator – Polskie Ratownictwo Okrętowe.
Z czasem, gdy problem wraków nie był już tak palący, Bryza przejęła rolę kutra ratowniczego, którą pełniła do 1982 roku. Wycofany z eksploatacji statek rok później za symboliczną kwotę oddano Lidze Obrony Kraju. Nowy właściciel nie miał pomysłu na wykorzystanie jednostki. Postawiona przy Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku Bryza niszczała. Pozbawiona opieki, była stopniowo rozkradana, a amatorzy napojów wyskokowych pod chmurką urządzili sobie w niej toaletę. W takim stanie statek zastał Waldemar Heisler, prawnik z Gdańska, którego ojczym uczestniczył w budowie Bryzy. LOK chętnie pozbył się problemu i sprzedał jednostkę. Rozpoczęła się żmudna, trwająca 16 lat, przebudowa kutra na żaglowiec. Prace trwały tak długo, bo armator prowadził je własnym sumptem w wolnym czasie. Niewiele brakowało, by jego plany nigdy nie doszły do skutku. Podczas przejścia z Gdańska do Gdyni jednostka bowiem… zatonęła. Na szczęście szybko udało się ją podnieść z dna i dokończyć renowację.
Ostatecznie w 2000 roku Waldemar Heisler mógł z dumą pokazać światu nowy żaglowiec. Zdecydował się pozostać przy nazwie Bryza, którą rozszerzył o inicjał swojego nazwiska. Udało mu się stworzyć kecz o długości całkowitej 23,8 metra i wysokiej dzielności morskiej. Mocarną, położoną na środku nadbudówkę zastąpiła mniejsza, zlokalizowana w części rufowej. Na dwóch masztach statek nosi żagle o łącznej powierzchni 180 metrów kwadratowych. Jego portem macierzystym został Gdańsk, z którego wypływa w rejsy po Bałtyku. Regularnie bierze udział w okolicznych zlotach i imprezach żeglarskich, podczas których na krótkie przejażdżki zabiera nawet 28 osób. Na dalsze wyprawy na pokładzie Bryzy H może się wybrać 14 osób.
a
23,8 m
kecz
1952
Puck